Indiana Jones i człowiek z UFO
Udało mi się wczoraj w końcu obejrzeć kupiony kilka lat temu na płycie film „Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki. Był to już mój bodajże trzeci kontakt z tym dziełem (dwa poprzednie miały miejsce w kinie w momencie polskiej premiery) i wiecie co? Film ten wydaje mi się obecnie dużo lepszy niż ten, jakim zapamiętałem go z momentu premiery. Oczywiście jest to nadal najsłabsza część przygód doktora Jonesa z przewidywalnym do bólu scenariuszem, kilkoma głupotkami przy których można się jedynie popukać w czoło (Shia LaBeouf odgrywający Tarzana, poważnie?) oraz wybitnie słabymi (chyba nawet już w momencie premiery) efektami specjalnymi. Jeżeli jednak przymkniemy oko na powyższe kwestie i umieścimy nasze „zawieszenie niewiary” odpowiednio wysoko, to mimo wszystko będziemy się jednak nieźle bawić. Tak jak niżej podpisany wczorajszego wieczoru.

Być może po prostu z wiekiem pogorszył mi się gust… Kto to wie?