• Strona główna
  • RE(D)AKCJA

  • Strona główna
  • RE(D)AKCJA

500 słów o “Cyberpunku 2077”

„Wake the fuck up, Samurai. We have a city to burn.”

Skończyłem „Cyberpunka 2077”. Grałem na PC, spokojnie, zazwyczaj po kilka godzin w tygodniu.

Wrażenia mam jak najbardziej pozytywne. W posiadanej przeze mnie wersji programu przeznaczonej na komputer osobisty nie dotknęły mnie praktycznie żadne techniczne problemy, nie licząc okazjonalnego przenikania się obiektów oraz każdorazowej konieczności zmiany wersji językowej na pożądaną w momencie uruchamiania gry. Druga wspomniana kwestia została zresztą rozwiązana w patchu 1.2.

Co więcej, w moim prywatnym rankingu „Cyberpunk 2077” prawdopodobnie dostąpi miana najlepszej gry pierwszego półrocza roku 2021. Zdaję sobie sprawę ze wszystkich wad tej produkcji. Z tego, że CD Projekt naobiecywał więcej, niż był w stanie dostarczyć. Z tego, że mechanizm hakowania został potraktowany po macoszemu (denerwująca mini gierka), a wizyty w wirtualnej rzeczywistości zostały sprowadzone do kilku z góry wyreżyserowanych momentów. Z tego, że gra jest pewnie kiepskim RPG-iem i zwłaszcza na niższych poziomach trudności można ją ukończyć, latając od początku zabawy w tych samych ciuchach oraz z pierwszym z brzegu zestawem wszczepów i uzbrojenia. W końcu z tego, że główny wątek jest rozczarowująco prosty, a zakończenie następuje w momencie, w którym spodziewamy się co najmniej jakiegoś cliffhangera.

Wszystkie te wady bledną jednak w obliczu zalet, które dostrzegam w omawianej produkcji. Historia V pomimo dość prostego głównego wątku wciąga jak bagno. Wiele pobocznych misji zostało świetnie napisanych i wyreżyserowanych.  Romans z Panam, nurkowanie w towarzystwie Judy, a następnie pożegnanie nad brzegiem jeziora, rozmowa z Johnnym na polu naftowym, czy śmierć Joshuy Stephensona pozostaną w mojej pamięci na wiele miesięcy. Historie prezentowane przez konkurencyjne produkcje Ubisoftu, czy Bethesty wypadają w porównaniu z wyżej wymienionymi wybitnie płasko, niczym zadania z generatora z zaznaczoną opcją: „byleby nikt się nie obraził”. Na ich tle zadania z „Cyberpunka 2077” wypadają nad wyraz dojrzale. I zupełnie nie mam tu na myśli liczby nieboszczyków czy napotykanej po drodze golizny.  

Gra jest piękna. Night City poraża rozmachem, zróżnicowaniem lokacji oraz przyjętą stylizacją. Jazda samochodem bywa toporna (zwłaszcza przy widoku z tyłu auta, kiedy kamera przy zakrętach „nie nadąża” za naszym pojazdem), nie miało to jednak w moim przypadku znaczenia, ponieważ po mieście poruszałem się na motocyklu. Korzystanie z jednośladu oraz widoku zza kierownicy dostarcza niesamowitych wrażeń i samo w sobie jest wielką przyjemnością. W czasie zabawy z „Cyberpunkiem” próbowałem jednocześnie „podchodzić” do najnowszych posiadanych części tasiemców ze stajni Konami oraz Ubisoftu. I niestety za każdym razem odbijałem się od nich z myślą, że są one strasznie brzydkie w porównaniu z produkcją Polaków.

Tak, zdaję sobie sprawę, że obiektywnie patrząc na wydarzenia ostatnich miesięcy CD Projekt „nie dowiózł”. Być może, gdyby w moje lepkie łapki trafiła wersja gry przeznaczona na poprzednią generację konsol, moje wrażenia byłyby dużo gorsze. Mając jednak do czynienia z najlepszą z dostępnych obecnie edycji gry, nie żałuje ani minuty spędzonej w Night City i na jego obrzeżach. I pewnie będę do niego jeszcze wielokrotnie wracał, chcąc wypełnić pozostałe poboczne misje, pobujać się ulicami miasta na motocyklu, albo przy okazji rozszerzeń, którymi mam nadzieję, polski developer uraczy nas w nadchodzącej przyszłości. Gra posiada ogromny ładunek „miodności”, którym można byłoby obdzielić przynajmniej kilka konkurencyjnych, dostępnych na rynku pozycji.

Tak więc, Panie i Panowie z CD Projektu. Ogromne gratulacje! Znowu Wam się udało!*

*Oczywiście, na razie na PC 😊.

Total Views: 216 ,
27 kwietnia 2021 Gry komputerowe & wideo
No Comments

„Persona 5”, czyli zmęczenie materiału

Dlaczego przestałem grać w gry komputerowe?

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Dumnie wspierane przez WordPressa | Motyw: Neblue by NEThemes.